Wyspani i po zjedzonym śniadaniu wyruszyliśmy do zamku w Devinie położonego kilka kilometrów obok Bratysławy. Żeby się tam dostać wystarczy udać się na przystanek autobusowy przy Nowym Moście a stamtąd autobusem jedziemy do samego końca.
Wejście na ruiny zakmu jest płatne, studenci i dzieci mają zniżki. Postawnowiliśmy zobaczyć co tam serwują i nie żałowaliśmy tej decyzji. Co prawda z zakmu nie zostało dużo, ale widoki ze szczytu robią piorunujące wrażenie. W dodatku na tzw dziedzińcu ustawione były zbroje i broń rycerska, którą się opiekowali dwaj chłopcy w strojach odpowiadających tamtym czasom. Wśród naszej grupy był zapaleniec rycerstwa i koniecznie chciał tam się tymi wszystkimi zabawkami pobawić :) Mentalnością polaków pomyśleliśmy, że to wszystko będzie płatne. Gdy podeszliśmy bliżej okazało się, że przymieżanie, dotykanie i fotografowanie jest zupełnie za darmo. Jedynie strzelanie z łuku itp było płatne. Spędziliśmy trochę czasu na okupowaniu tej małej wioseczki i fotografowaniu się.
Gdy zaczęły się zbierać chmury i porywisty wiatr postanowiliśmy wracać.
Na campingu zapadła decyzja, że jutro wstajemy o 6 rano i udajemy się do Wiednia.
To była niezapomniana noc, ponieważ jak tylko weszliśmy do namiotów, zaczęło padać i rozpętała się ogromna burza. Niestety nie obyło się na tylko jednej. Waliło i padało aż do 6 rano. Na szczęście żadne drzewo pod którym spaliśmy nie zwaliło się nam na głowę a co najważniejsze nasze namioty przetrwały tą nawałnicę.
Można się domyśleć, że Wiedeń został przełożony na kolejny dzień :)